Zalegalizować korupcję!
W koncercie szlachetnych haseł, jakimi mamią wyborców potencjalni kandydaci do lukratywnych stołków, prym wiedzie „walka z korupcją”. Reprezentanci wszelkich ugrupowań na okres kampanii zamieniają się w wielogłową Julię Piterę, strasząc okropnymi karami nieuczciwych biurokratów. Padają ostre sformułowania o przeżartym korupcją systemie, o podkopywaniu fundamentów, o etosie urzędnika, o służbie społeczeństwu i tym podobne androny, wyciągane na okoliczność coraz mniej obchodzących ludzi kampanii wyborczych. Jednym słowem – zjawisko jest jasno zdefiniowane, niestety, obraz ten zaciemnia nieco brak konkretnych przykładów osób skorumpowanych. Nieśmiałe próby przypisania komukolwiek paskudnego grzechu łapownictwa spełzły praktycznie na niczym . Wszyscy jednak wiedzą, że bez ”koperty” niczego załatwić się nie da, i choć owe „listy” oficjalnie nie mają adresatów, to jednak dochodzą. Ostatnie badania naukowe wykazały, że korupcja jako źródło dochodów jest starsza niż prostytucja, z czego wyciągamy wniosek, że była ona, jest i zapewne będzie.
Powinniśmy zatem wyprzedzić te kraje europejskie, które legalizują nierząd i uchwalić stosowne prawo dotyczące korupcji. Po jego wprowadzeniu zmieniłyby się bardzo zasady działania naszych urzędów. Przy drzwiach , obok nazwisk urzędników ,byłaby podana cena za załatwienie sprawy w trybie zwykłym lub przyspieszonym, co zaoszczędziłoby petentom niepotrzebnych rozterek przed wizytą .Ludzie nie szwendaliby się od urzędu do urzędu, gdyby na głównych wrotach wisiał napis : Sołtys – nie wchodzić bez 50 zł, gmina –bez 500,sąd –bez 5000,parlament ...itd.-im wyżej, tym drożej. W biurach zapanowałby błogi spokój, sfera budżetowa zajęłaby się zdrowym trawieniem drugich, trzecich, a nawet czwartych śniadań ,w dodatku opodatkowanie przez Ministerstwo Finansów tak uzyskanych apanaży zakleiłoby skuteczniej dziurę budżetową niż obecne pomysły pp. wicepremierów takich jak winietki czy też abolicja. Ponieważ żyjemy podobno w kapitalizmie – po jakimś czasie wyżej podane ceny musiałyby zostać obniżone, gdyż zaczęłaby działać właściwa temu systemowi konkurencja i związana z nią reklama. Urzędnicy niepostrzeżenie wkładaliby za wycieraczki samochodów swoje podobizny z napisem np. ”Jan Kowalski, człowiek cichy ,załatwia za cztery dychy!” ,na gmachach zapewne pojawiłyby się transparenty: ”W naszym urzędzie – najtaniej będzie!” .Spadek dochodów mógłby doprowadzić jednak do pauperyzacji budżetówki ,a to z kolei do akcji protestacyjnych. Strach pomyśleć, jak wyglądałaby kupa papierów wysypanych na tory-nie przedarłby się przez nią nawet pociąg pancerny. Zatem trudno, wycofuję swój pomysł, mimo iż miałem już bardzo dobry tytuł ustawy : „O prywatyzacji urzędów państwowych”. Szkoda.
Ale dość żartów. O wy, którzy Rzeczpospolitą władacie i którzy pałając świętym oburzeniem na korupcję uchwalacie prawa, będące w wielu przypadkach jej przyczyną, podejmijcie jednogłośnie następującą uchwałę : ”Urzędnik, który w ciągu 14 dni nie załatwi definitywnie sprawy obywatela, wylatuje z pracy”. Zobaczycie – zadziała na pewno, zwłaszcza, jeśli w preambule dopiszemy: „Dotyczy wszystkich urzędników, bez względu na to, czy są byłymi, obecnymi czy przyszłymi krewnymi i znajomymi królika”.
P.S. Gdyby trzeba było przepchnąć taki akt prawny – naród się złoży.
2002
r.